Od autora: Ohayou! Tak oto zakończyłam pisać następną część opowiadania. Tym razem rozdzialik opowiada o tym co stało się po tym jak Keade postanowi zaopiekować się Kaitem. Zapraszam do czytania ~
- Podnieś się z tej zimnej podłogi, bo się przeziębisz – cichy, aczkolwiek czuły głos ledwo co przedarł się do mojej świadomości. Niemrawo rozchyliłem powieki, które ciążąc, namawiały do kontynuacji błogiego snu.
- Gdzie ja jestem? – spytałem, delikatnie unosząc głowę wzwyż. Niemal od razu poczułem przeszywający ból w czaszce, który był spowodowany nadmierną ilością spożytego alkoholu. Dobrze, że jestem do tego przyzwyczajony, ponieważ inaczej byłoby słabo.
Rozejrzałem się dookoła. Pomieszczenie w którym obecnie się znajdowałem było mi zupełnie obce. Ściany w kolorze lawendowym zdobiły liczne olejne obrazy, przedstawiające martwą naturę. Kunsztowne meble – komoda, szafa, oraz duże dwuosobowe łóżko – wyglądały na dosyć drogie, pięknie zdobione różnymi wykończeniami w stylu wiktoriańskim. Na podłodze wyłożonej jasnymi drewnianymi deskami leżał biały puchaty dywanik, a na nim „po turecku” siedział przystojny blondyn.
- Zapomniałeś? Zemdlałeś w barze, więc zabrałem cię do swojego domu – rzekł ze spokojem, w skupieniu przyglądając się mojej twarzy. Jego tajemnicze błękitne oczy skrzyły się jak iskierki, a usta wykrzywione były w szelmowskim uśmiechu.
- Czemu to zrobiłeś? – podniosłem się do siadu. Podkurczałem nogi i objąłem je ramionami, po czym spojrzałem na niego z zainteresowaniem. Chłopak zaś odwrócił wzrok w drugą stronę i nerwowo przygryzł dolną wargę.
- Czy to ważne? – odrzekł wymijająco pytaniem na pytanie, starając się uniknąć odpowiedzenia na nie.
- Niby nie –rzuciłem mu uwodzicielskie spojrzenie. – Czyżby urzekła cię moja osobowość? – spytałem z wyraźną dumą w głosie.
- Jaaasne – prychnął drwiąco i podpełzną bliżej w moim kierunku – Masz ładną buzię i tyle – szepnął mi zalotnie do ucha. Poczułem jak jego gorący oddech delikatnie pieści mój płatek uszny przyprawiając mnie o dreszcze.
- Twoje oczy są takie piękne... wyrażają wszystkie uczucia. Nie da się ich pomylić. Powiedz, czy jesteś pewny, że nigdy się nie spotkaliśmy? – dotknąłem jego rozpalonego policzka, próbują przypomnieć sobie kogo on tak łudząco mi przypomina. Niestety bezskutecznie.
- Dużo rzeczy ci umyka – objął mnie swoimi szczupłymi ramionami. Jego kruche ciało emanowało przyjemnym ciepłem, któro po chwili przeszło również na mnie.
- Co ty wyprawiasz? – mruknąłem, lekko zaskoczony. Chłopak spojrzał na mnie maślanymi oczkami i rzekł:
- Polubiłem cię Kaito. Wiesz, wcale się tak nie zmieniłeś od tamtej pory.
-„Od tamtej pory”? O co ci konkretnie chodzi Keade?
- Przykro mi, że już nie pamiętasz – lekko spuścił głowę, przybierając poważny wyraz twarzy. Kilkakrotnie zamrugał, zupełnie jakby próbował powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
- Naprawdę przepraszam – rzekłem ze skruchą - może jednak powiesz mi skąd mnie znasz?
- Mniejsza z tym. Nie powinienem tego mówić. Wybacz – uśmiechnął się blado, chociaż i tak wyglądał na zasmuconego. Nawet w takim stanie prezentował się idealnie.
- Jesteś naprawdę uroczy – powiedziałem pod wpływem impulsu. Nawet nie zdając sobie sprawy z moich poczynań, ująłem w dłonie jego zarumienione policzki. Zatopiłem się w hipnotycznym spojrzeniu, przepełnionym czułością.
Niezręczna chwila ciszy. Blondyn zachęcająco rozchylił wargi. Wiedział co chcę zrobić. Nie opierał się, wręcz przeciwnie. Wyglądał jakby wyczekiwał tego od chwili gdy tylko mnie spotkał.
- Zrób to – szepnął cicho. Prawie bezgłośnie. Może on wcale tego nie powiedział? Pomyślał, a ja to tylko odczytałem z jego oczu. Sam nie wiem.
Lekko nachyliłem głowę nad jego bladą twarzą. Słyszałem nierówny oddech, oraz bicie serca, któro niebezpiecznie szybko łomotało w jego piersi. Z niepewnością uśmiechnąłem się, chcąc go chociaż trochę uspokoić. Udało się. Nabierając odwagi, coraz śmielej pokonywałem centymetry, które nas dzieliły. Przymknąłem oczy i najpierw z wahaniem musnąłem jego ciepłe, aczkolwiek nieco chropowate wargi. Westchnięcie. Mimowolny rumieniec. Teraz już wiem, że mogę posunąć się dalej. Nie ma sprzeciwu, który miałby mnie powstrzymać.
Przycisnąłem nasze usta do siebie. Keade wydał cichy pomruk zadowolenia, który w tamtej chwili wydawał się być najpiękniejszym dźwiękiem na całym świecie. Usatysfakcjonowany takim przebiegiem akcji niepostrzeżenie wsunąłem dłonie pod materiał jego czarnego podkoszulka. Przejechałem dłonią wzdłuż klatki piersiowej, wywołując u niego dreszcz.
- Zostaw – wymamrotał, nieco niezrozumiale. – Jesteś chyba nadal pijany... nie chcę, aby tak to się zaczęło – oderwał się ode mnie i wstał ze swojego miejsca.
- Wybacz – przeprosiłem go, wiedząc, iż ponownie dałem się ponieść emocjom. Jestem do niczego.
- Nic się nie stało. Takim zachowaniem tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że przybyło ci jedynie kilka centymetrów, ale charakter nadal masz ten sam – zaśmiał się perliście i skierował kroki w kierunku wyjścia z pokoju. – Zrobię herbaty, dobrze? – posłał mi krótkie spojrzenie zza pleców.
- Dobrze – przytaknąłem, odprowadzając go wzrokiem.
Pozostałem w pomieszczeniu zupełnie sam. Powstałem z zimnej podłogi i przeciągnąłem się, ziewając. Jeszcze raz omiotłem wzrokiem miejsce w którym się znajdowałem. Wyglądało na przytulne i całkiem futurystyczne.
Podszedłem w stronę wielkiego okna, w którym wsiały kremowe zasłony. Wyjrzałem przez krystalicznie czystą szybę. Pierwszą rzeczą która rzuciła mi się w oczy było smutne szare niebo, obciążone przez ponure burzowe chmury obwieszczające, iż zaraz ma nastać porządna ulewa. Na nic więcej nie zwróciłem uwagi.
Westchnąłem po cichu i opadłem na stojące obok łóżko. Wbiłem wzrok w sufit. Pierwszy raz od kilku dni nie myślałem o niczym. Jedynie tępo wpatrywałem się w nieokreślony punkt położony gdzieś w oddali. Gdzieś, gdzie nikt nigdy nie dotarł...
***
Siedziałem w kuchni. Małej i kameralnej. Roznosił się tu przyjemny zapach mięty. Kątem oka spoglądałem na chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Powolnie sączył nadal parujący napój o miedzianym kolorze. Podpierał głowę lewą ręką, trzymając łokieć na blacie stołu. Ziewnął przeciągle, po czym jakby z melancholią skierował swój przeszywający na wskroś wzrok w stroną małego okienka. Padał deszcz. Małe kropelki wody rytmicznie dudniły w szybę. Blondyn naśladowczo postukał palcami w stół. Westchnął i uśmiechną się nikle.
- Piękny dźwięk – szepnął po cichu, zupełnie jakby mówił to do siebie samego. Przymrużył oczy i chyba odpłynął. Stał się całkowicie nieobecny.
- Keade, czy wreszcie powiesz mi skąd mnie znasz? – spytałem z nadzieją, wiedząc, iż raczej to nie jest odpowiednia chwila do wypytywania się o tego typu rzeczy.
- Trzecia klasa liceum – odrzekł beznamiętnie. – Mówi ci to coś?
- Wybacz – spuściłem głowę w dół. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć tego rozdziału w moim życiu. To było całe wieki temu.
- Ranisz mnie Kaiciu... to jest całkiem sprzeczne z tym co mówiłeś wtedy – delikatnie przygryzł wargę, rozchylając powieki, które jak dotąd pozostały zamknięte.
- Naprawdę cię nie pamiętam. Wiesz ile lat minęło od czasu liceum? - próbowałem się usprawiedliwić, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że moje argumenty kuleją. Naprawę jestem idiotą.
- Ja nie zapomniałem, jak to wyjaśnisz? – delikatnie przechylił głowę w lewą stronę. Kosmyki jego blond włosów lekko przysłoniły jedno z błękitnych oczu.
- Musisz mieć naprawdę dobrą pamięć – odrzekłem, odstawiając biały kubek na bok.
- Nie, po prostu cię kocham i tyle. Takich rzeczy się nie zapomina z dnia na dzień – sposępniał, wbijając we mnie wzrok. Chciałem coś odpowiedzieć, ale słowa zamarły w mojej krtanie, nie pozwalając na wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Czułem się jakby ktoś zaciskał ręce na mojej szyj. Ledwo co udawało mi się złapać w płuca dostatecznie dużo powietrza.
- C-co? – tylko tyle z trudem udało mi się wydukać.
- Kocham cię – powtórzył raz jeszcze to samo.
- Kłamca! Jak możesz mnie kochać, skoro się nie znamy?! – krzyknąłem rozpaczliwie, przez przypadek strącając pusty już kubek po herbacie na podłogę. Rozbił się na kawałeczki. Na drobniutkie odłamki, którym już nigdy nie uda się ze sobą scalić.
- Jesteś taki sam jak wtedy. Nierozgarnięty i impulsywny – powiedział wpatrując się w szkło. Nie wyglądał na zezłoszczonego. Był bardziej neutralny.
- Czy jesteś łaskawy mi wytłumaczyć o co ci chodzi? – starałem się uspokoić. Wszystko się we mnie dosłownie gotowało. Usłyszeć coś takiego od zupełnie nieznajomej osoby to naprawdę dziwne uczucie. Doliczywszy do tego fakt, iż kilka dni wcześniej zostało się brutalnie zranionym przez kogoś bliskiego sercu, można się szczerze zdenerwować.
- Naturalnie. Opowiem ci wszystko. Od początku do końca...
Wreszcie doczekałam się następnej części
OdpowiedzUsuńCzekam na następną <33
OdpowiedzUsuńSuper, już nawet prawie błędów nie ma. Czekam niecierpliwie na następną notkę.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
~Motaka-chan~
<3 Kłaniam się nisko, coraz lepiej! :D
OdpowiedzUsuńTrololol Kaede zna Kaito I nawet mu milosc wyznaje xd A nasza 'juz chcialam napisac blond xd Za duzo Kise w moim zyciu xd' niebiesko_wlosa ksiezniczka nawet go nie pamieta xd
OdpowiedzUsuń~Szasta
Tytuł myląco podobny do prawdziwego anime "Diabolik Lovers"
OdpowiedzUsuńOwszem jest tak, ponieważ tworząc takowy tytuł bazowałam na tytule tegoż anime. Oczywiście zamiast skopiowania pełnej nazwy jedynie się nią zainspirowałam i stworzyłam "Diabolical love", czyli w wolnym tłumaczeniu "Diaboliczna Miłość".
UsuńPozdrawiam
Kuro-chan ~